Nowy raport – Subsydia: Motor czy hamulec polskiej transformacji energetycznej?
WiseEuropa oraz ClientEarth Prawnicy dla Ziemi opublikowali raport „Subsydia: Motor czy hamulec polskiej transformacji energetycznej?”. W ramach przygotowywania raportu zostały wzięte pod lupę wszystkie formy publicznych subsydiów, z jakich korzysta polska energetyka. Łącznie kilkanaście mechanizmów pochłania ponad 7 mld zł rocznie z budżetu państwa i kieszeni odbiorców energii. Korzystają z nich głównie elektrownie węglowe. Dopłacamy do energetyki 7 mld zł rocznie. Aż dwie trzecie wsparcia trafia do energetyki konwencjonalnej.
Raport „Subsydia: motor czy hamulec polskiej transformacji energetycznej?” to kompendium przedstawiające wszystkie formy pomocy publicznej, które trafiają do sektora energetycznego od wejścia Polski do Unii Europejskiej, z perspektywą do 2023 r. Raport ocenia te mechanizmy pod kątem ich legalności, kosztów, efektów środowiskowych oraz wpływu na transformację energetyczną. – Okazuje się, że pomimo szumnych zapowiedzi polityków o zwiększaniu wsparcia dla zielonych technologii, strumień publicznych pieniędzy nie płynie w kierunku OZE. Wciąż około dwóch trzecich środków zasila energetykę konwencjonalną, głównie węglową – mówi Wojciech Kukuła z ClientEarth, współautor raportu.
Węgiel dotacjami stoi
Tylko w latach 2013-2018 z budżetu państwa i rachunków za energię dopłaciliśmy do energetyki około 45 mld zł. Aż 30 mld trafiło do energetyki konwencjonalnej.
– Dla porównania, za pieniądze, które trafiły do elektrowni węglowych można byłoby postawić w Polsce elektrownię jądrową, uważaną przecież za ekstremalnie drogą, lub dwie duże farmy wiatrowe na Bałtyku – dodaje Kukuła.
Najwięcej, bo około 8 mld zł, trafiło do energetyki konwencjonalnej z bezpłatnych uprawnień do emisji gazów cieplarnianych przyznanych w ramach EU ETS i z rekompensat za rozwiązanie kontraktów długoterminowych (tzw. KDT), które tylko w tym okresie kosztowały odbiorców energii 7 mld zł.
Korzystała ona także ze wsparcia w ramach operacyjnej rezerwy mocy i interwencyjnej rezerwy zimnej, kolorowych certyfikatów dla współspalania biomasy z węglem i kogeneracji, czy ustawy o cenach energii.
Koncerny energetyczne korzystają również z finansowania z Polskiego Funduszu Rozwoju oraz Banku Gospodarstwa Krajowego. Dzięki nim udało się m.in. domknąć budowę nowego bloku na węgiel kamienny w Jaworznie. W celu uzyskania pewności prawnej, tego typu wsparcie powinno być zgłaszane Komisji Europejskiej.
Państwo hojnie dofinansowuje też Elektrownię Bełchatów – największą instalację energetyczną w Polsce, szczycącą się niskimi kosztami wytwarzanej energii. Tymczasem tylko w 2019 r. elektrownia dostała aż pół mld zł dopłat, co odpowiada około 10% jej całkowitych przychodów. Łącznie w latach 2013-2019 otrzymała ona ponad 2,5 mld zł w formie bezpłatnych uprawnień do emisji CO2. Ponieważ elektrownia współspalała biomasę z węglem, korzystała też ze środków przeznaczonych na wsparcie zielonej energetyki. Między 2010 i 2013 r. przychody z zielonych certyfikatów zasiliły jej budżet o prawie ćwierć miliarda złotych. Elektrownia mogła też liczyć na preferencyjne kredyty i fundusze europejskie.
Po 2020 r. wartość dotacji dla Elektrowni Bełchatów jeszcze wzrośnie. W ramach rynku mocy będzie ona dostawać nawet 800 mln zł rocznie.
Zielona energia się opłaca
Na znacznie skromniejsze wsparcie może liczyć energetyka odnawialna. W latach 2013-2018 systemy wsparcia OZE kosztowały Polaków niecałe 15 mld zł, czyli raptem jedną trzecią łącznej wartości subsydiów, które w tym czasie otrzymała krajowa elektroenergetyka. W perspektywie kolejnej dekady nie należy jednak spodziewać się zmian. W latach 2021-2023 koszt netto rynku mocy wyniesie około 11 mld zł, podczas gdy koszt netto aukcyjnego systemu wsparcia OZE – zaledwie 0,3 mld zł. Obydwa systemy są finansowane z rachunków odbiorców energii.
W przeciwieństwie do rynku mocy, aukcje OZE są optymalnym systemem wsparcia, zarówno pod względem korzyści dla konsumentów, jak i efektów ekologicznych. Potwierdzają to wyniki ostatnich przetargów. Ceny uzyskane na rozstrzygniętej w czwartek aukcji dla nowych elektrowni wiatrowych i słonecznych, średnio niecałe 210 zł/MWh, po raz kolejny okazały się niższe od rynkowych. Natomiast grudniowa aukcja rynku mocy zamknęła się rekordowo wysoką ceną, niemal 260 zł/kW/r.
– Aukcje OZE przestają funkcjonować jak subsydia. Mechanizm będzie niebawem przynosić oszczędności konsumentom energii. Rząd powinien więc postarać się o wydłużenie jego obowiązywania, tak aby aukcje mogły być organizowane także po 2021 r. – ocenia Kukuła.
Inni wydają mądrzej
Raport wskazuje, że Polska – w odniesieniu do wielkości PKB – przeznacza na wsparcie sektora energetycznego podobne sumy, co Niemcy i Wielka Brytania, ale z gorszymi efektami ekologicznymi. W latach 2012-2016 Wielka Brytania zredukowała emisyjność swojej energetyki o połowę, a Polska tylko o około 10%.
– Dotychczasowe mechanizmy wsparcia w polskim sektorze energetycznym dążyły głównie do utrzymania status quo w branży. Pomimo wielomiliardowego wsparcia, nie udało się zbudować trwałej konkurencyjności spółek energetycznych opartych na tradycyjnych technologiach węglowych – mówi Aleksander Śniegocki z WiseEuropa, współautor raportu.
– Bez modernizacji technologii i modeli biznesowych, branżę będzie czekać stagnacja: energetyka konwencjonalna będzie się stopniowo kurczyła, generując wysokie koszty dla konsumentów, a w jej miejsce nie zdążą wejść nowe, zeroemisyjne źródła energii – podsumowuje Śniegocki.
Raport: Subsydia Motor czy hamulec polskiej transformacji energetycznej
Źródło: WiseEuropa – Fundacja Warszawski Instytut Studiów Ekonomicznych i Europejskich