Jak walczyć z dezinformacją w sektorze energetycznym. Opinia Mariusza Ruszela z Instytutu Polityki Energetycznej
Dezinformacja w sektorze energetycznym może być prowadzona poprzez media, ale także poprzez ośrodki naukowe i eksperckie. By się przed nią obronić, konieczna jest edukacja na wielu poziomach. Dotyczy to zarówno odbiorców mediów, jak też pracowników sektora energetycznego.
W Rzeszowie, na Uniwersytecie Rzeszowskim trwa jesienna edycja Kongresu 590. To spotkanie przedstawicieli biznesu, polityki, samorządów, ekspertów, działaczy społecznych. W pierwszym panelu, mowa była o dezinformacji w sektorze energetycznym. Uczestnikami panelu byli Wojciech Dąbrowski, prezes PGE Polskiej Grupy Energetycznej S.A.; dr hab. Mariusz Ruszel, prezes Instytutu Polityki Energetycznej im. Ignacego Łukasiewicza i profesor Politechniki Rzeszowskiej; Maciej Wośko, redaktor naczelny miesięcznika „Gazeta Bankowa” oraz Michał Marek, analityk zajmujący się dezinformacją i doktorant Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Mariusz Ruszel zwrócił uwagę, na styl i metody środowisk odpowiedzialnych za dezinformację.
– To co cechuje działania Rosji w dziedzinie dezinformacji to zarządzanie refleksyjne czyli wpływ na emocje odbiorcy, a te emocje z kolej wpłyną na decyzje – wyjaśniał ekspert. – Jest to najbardziej niebezpieczne w na poziomie politycznym, ale też na poziomie gospodarczym.
Zarządzanie refleksyjne czy dezinformacja bywa skuteczna w sektorze energetycznym. Prowadzona może być przez kilka kanałów. Pierwszym są media. Można np. zlecić czy zasugerować dziennikarzowi materiał z narzuconą z tezą, która sama w sobie zawiera dezinformację. Dziennikarz dobiera wtedy argumenty do tej tezy. To oddziaływanie na podmiot opiniotwórczy. Można też takie działanie zlecić ekspertowi albo naukowcowi. W dziedzinie polityki energetycznej dużo jest „kontrolowanych raportów”. Np. po rozpoczęciu pozyskiwania gazu łupkowego były zlecane i publikowane w Stanach Zjednoczonych raporty na temat jego szkodliwości.
Owe „kontrolowane tezy”, zawarte były w raportach z pozoru merytorycznych, następnie te raporty były czytywane przez środowiska eksperckie, a dezinformacje były powielane w kolejnych opracowaniach, co dawało się efekt mnożnikowy. Najgorzej, gdy członkowie zarządu firmy energetycznej z zarządu lub doradcy ministra zaczęliby odczytywać te informacje jako wiarygodne. Dlatego – zdaniem prezesa Instytutu im. Łukasiewicza – ważna jest rola kontrwywiadu, niwelować takie rzeczy.
– Gdy pracowałem w biurze posła do Parlamentu Europejskiego Jana Kułakowskiego, pamiętam jak środowiska rosyjskie próbowały dotrzeć nawet do asystentów, by przekazywać pewne treści zawierające aspekt dezinformacyjny, chodziło oczywiście o to, aby później przekazać te informacje do decydenta – mówił Mariusz Ruszel. – Z kolei pracownik naukowy, nie miałby problemów, by wprowadzić dezinformację do wysoko punktowanego czasopisma zajmującego się branżą energetyczną w języku angielskim. Inni naukowcy zaczęliby to cytować.
Zdaniem Ruszela, przykładem takiej powielanej dezinformacji jest podawana przez wiele lat przepustowość gazociągu Nord Stream. Tymczasem nikt nie liczył ciepła spalania gazu, ciśnienia w gazociągu, nikt nie przekłada normy rosyjskiej na zachodnią.
– Potem ukazują się informacje, że tego gazu przepłynęło Nord Streamem dużo więcej niż zakładano – podsumowywał ekspert. – Musimy dlatego korzystać z aparatu badawczego, opierać się na metodologii. Dziś pracujemy pod presją czasu, stąd też niedokładność i błędy środowiska eksperckiego.
Zdaniem Mariusza Ruszela, należy szkolić się metodologicznie. Sektor energetyczny musi organizować warsztaty, uczyć się odróżniać informację od dezinformacji, robić gry symulacyjne, które są stosowane przez wojsko.
– Kilkanaście lat temu mieliśmy taką „grę informacyjną” o nazwie Jamał II. Skończyło się karuzelą prezesów w spółkach skarbu państwa, łącznie z wymianą ministra skarbu – podsumował Mariusz Ruszel.
Źródło: Instytut Polityki Energetycznej im. Ignacego Łukasiewicza