NABE – hibernatus polskiej energetyki
W filmie z Louisem de Funès dla tytułowego hibernatusa stworzono odrębny, nierealny świat, aby dobrze się czuł w nowej rzeczywistości. Z NABE, którą proponuje rząd dla energetyki węglowej, jest podobnie. Wydzielenie aktywów węglowych jest konieczne, bo generują coraz większe straty, spółki energetyczne są zadłużone, a z obciążeniem węglowym w nowej rzeczywistości kończy im się możliwość pozyskania finansowania na inwestycje. Brak analizy kosztów i korzyści dla gospodarki i społeczeństwa, czy oceny ryzyk, spowoduje że NABE zamiast odblokować transformację może ją zahibernować i wprowadzić chaos, który zagrozi bezpieczeństwu energetycznemu Polski.
Pod koniec maja Ministerstwo Aktywów Państwowych przedstawiło do konsultacji długo oczekiwany Program transformacji sektora elektroenergetycznego. To w nim zawarta jest koncepcja reorganizacji sektora i utworzenia nowego podmiotu – Narodowej Agencji Bezpieczeństwa Energetycznego. Według założeń, (wbrew nazwie) NABE ma być spółką prawa handlowego i przejąć majątek węglowy PGE, ENEI oraz Tauronu. W skład NABE ma wejść 70 bloków na węgiel kamienny oraz brunatny, z wyłączeniem elektrociepłowni, wraz z kopalniami węgla brunatnego. Głównym powodem tego działania jest generowanie strat przez elektrownie węglowe i pogarszająca się kondycja finansowa spółek. Państwo, przejmując aktywa i dług, chce odciążyć bilanse spółek i umożliwić inwestowanie w nisko- i zeroemisyjne źródła wytwórcze oraz w sieci dystrybucyjne. Te obszary potrzebują bardzo wysokich nakładów, po które spółki muszą udać się do instytucji finansowych, a te z kolei nie pożyczają pieniędzy podmiotom posiadającym w swoim portfolio projekty wysokoemisyjne. NABE ma utrzymywać bloki i kopalnie, ale nie prowadzić żadnych nowych inwestycji. Nie wiadomo jednak, co dalej.
Potrzebna jest wizja zmian w sektorze, pomysł jak i w jakim terminie wycofywać moce węglowe oraz czym je zastępować. Zmiany formy własnościowo-organizacyjnej – czym de facto jest NABE – są jedynie pierwszym krokiem w tym kierunku. Jednak bez odpowiedzi na pytanie na jakich zasadach i jak długo miałby taki podmiot działać, skąd wziąć pieniądze na jego utrzymanie, NABE staje się projektem wysokiego ryzyka, którego koncepcję będzie bardzo łatwo podważyć. W Programie brakuje wielu kluczowych elementów:
- Brakuje oceny skutków regulacji, która pozwoliłaby oszacować konsekwencje społeczne i ekonomiczne utworzenia NABE. Nie wiadomo, jakie będą koszty całej operacji, w tym związane nie tylko z utrzymaniem coraz mniej opłacalnych ekonomicznie bloków, ale również z ich likwidacją. W tym kontekście kluczowa będzie wycena przejmowanych aktywów, która pokaże jak bardzo trzeba będzie się dołożyć do spłacania zobowiązań nowego podmiotu.
- Brakuje określenia ram czasowych funkcjonowania NABE. Pokazanie realnej i ekonomicznie uzasadnionej ścieżki zamykania bloków jest jedyną szansą na akceptację planu przez Komisję Europejską, która zgodnie z unijnymi zasadami będzie opiniować pomysłu rządu, jeśli w grę będzie wchodzić pomoc publiczna.
- Harmonogram zamykania bloków powinien być oparty na modelowaniu miksu elektroenergetycznego, które pozwoli na określenie czy i jak długo elektrownie będą rentowne przy przewidywanych cenach uprawnień do emisji CO2. Modelowania miksu w Programie nie ma, a przyjęcie założeń wyjętych z Polityki energetycznej Polski do 2040 r., która już w chwili publikacji była dokumentem nieprzystającym do szybko zmieniającej się rzeczywistości, jest nierealne i jest przejawem hibernowania i zaklinania rzeczywistości.
- Modelowanie umożliwiłoby prognozowanie mocy, które muszą uzupełnić miks wytwórczy zastępujący wycofywane jednostki węglowe. Nie ma jednak scenariuszy wypełniania luki węglowej.
- Nie określono zasad funkcjonowania jednostek na rynku, a połączenie spółek wpłynie na ich działanie w różnych segmentach rynku – wytwarzanie, sprzedaż czy rynek mocy.
- Konsolidacja tak wielu elektrowni w ramach NABE będzie skutkować bardzo wysoką koncentracją na rynku energii elektrycznej. W koncepcji przekształceń nie określono jednak wpływu NABE na konkurencję i konsumentów. Tymczasem Ministerstwo Klimatu i Środowiska nie wycofało się z pomysłu likwidacji obliga giełdowego, które do pewnego stopnia mogłoby niwelować negatywne skutki konsolidacji.
- Choć NABE nie jest określane jako wehikuł do likwidacji elektrowni węglowych, jego faktyczna rola nie może być inna. Dlatego ważne jest przyjęcie zasad wycofywania jednostek z rynku, a terminy zamykania poszczególnych bloków muszą uwzględniać harmonogramy zaplanowane przez regiony w planach sprawiedliwej transformacji.
- Ministerstwo nie precyzuje, czy właściwy, szczegółowy program transformacji sektora elektroenergetycznego, uzupełniający powyższe braki, zostanie poddany konsultacjom.
Wnioski – urealniajmy strategię, bo rzeczywistość już ją wyprzedziła
Choć Ministerstwo Aktywów Państwowych przekonuje, że najważniejszym elementem programu transformacji sektora elektroenergetycznego jest wydzielenie aktywów węglowych z państwowych spółek energetycznych, to jest to zaledwie pierwszy krok w tym kierunku. Tak strategiczne działanie wymaga powagi i rzetelnych analiz, tymczasem pomysł rządu zawarty jest na kilku stronach dokumentu. Przed podjęciem tak istotnej decyzji jak utworzenie NABE, konsolidującej ponad połowę rynku energii i angażującego ogromne środki finansowe, konieczne jest m.in. przygotowanie realnego planu odchodzenia od węgla i wygaszania przynoszących straty aktywów. Niektóre plany energetyki są jak hibernatus – nie wiadomo w jakiej rzeczywistości się znalazły, i nikt nie bierze pod uwagę końca możliwości wsparcia elektrowni węglowych. Dlatego zamiast stwarzać pozory, że energetyka nie zmieniała się w ciągu ostatnich lat i kreować NABE jako lek na wszystkie jej problemy, trzeba przeprowadzić realną ocenę kosztów i korzyści takiej operacji oraz przedstawić rzetelny, dobrze przygotowany i realny plan transformacji polskiej energetyki.
Autorka: dr Aleksandra Gawlikowska-Fyk, Forum Energii
Współpraca: Andrzej Rubczyński, Forum Energii
Źródło: Forum Energii