Marszałek Wasilewski… znowu w natarciu – czyli rosyjskie LNG w Kaliningradzie
Marszałek Aleksander Wasilewski to radziecki szef sztabu generalnego w czasie II Wojny Światowej. Mniej znany niż medialni i utrwaleni w patetycznych wojennych filmach – Żukow czy Koniew, był jednak jednym z najważniejszych radzieckich dowódców wojskowych i planował większość wielkich operacji Armii Czerwonej. To on właśnie koordynował obronę Moskwy w krytycznych dniach 1941 r., a następnie prowadził pierwszą udaną kontrofensywę. Potem był plan ataku na Charków (nieudany), ale za chwilę miał razem wraz z Żukowem opracować cały plan wielkiego stalingradzkiego kotła i punktu zwrotnego wojny (w nagrodę za to Stalin awansował Wasilewskiego na generała armii, a potem na marszałka i to w rekordowym odstępie 29 dni – niespotykane w Armii Czerwonej gdzie należało trochę na najwyższe awanse odczekać). Dalej to wielkie operacje frontu wschodniego i bitwa na łuku kurskim oraz zniszczenie niemieckiej Armii Środek w toku wielkiej operacji w 1944 r., a w lutym 1945 radzieckie armie pod dowództwem marszałka Wasilewskiego wychodzą nad Bałtyk o zdobywają Królewiec (dzisiejszy Kaliningrad). Potem marszałek zostaje przerzucony na front dalekowschodni i już nie planuje samego zdobycia Berlina (tu Żukow i historycy wojskowi sam plan oceniają słabo, bo mało finezyjny i pomimo samego operacyjnego sukcesu to przynoszący wielkie straty w ludziach). Wasilewski natomiast rozpoczyna tzw. operację kwantuńską – końcowy akord w II Wojnie światowej i chyba najbardziej udany i kompleksowy atak Armii Czerwonej. Doświadczone czerwone dywizje uderzają 8 sierpnia 1945 na japońską Armie Kwantuńską w Mandżurii i Korei i rozbijają ją w proch, w ciągu niespełna 12 dni, przemierzając ponad 2000 km, pokonując wielkie górskie łańcuchy, rozległe bagna i wielkie rzeki. Ponad pół miliona japońskich żołnierzy dostaje się do niewoli, Chiny, Korea i Sachalin zostają wyzwolone a przy okazji w ręce ZSRR wpadają Wyspy Kurylskie. Po wojnie losy Marszałka Wasilewskiego toczą się różnie – jest i ministrem obrony, ale i czasami kierowany w tymczasową odstawkę, ale zawsze uznawany za jednego z największych strategów Armii Czerwonej i po śmierci (1977) pochowany pod murami Kremla na Placu Czerwonym. Jak widać z osiągnięć – Wasilewski był raczej mistrzem ataku, właśnie w kompleksowych, holistycznych operacjach czuł się najlepiej, kiedy jednocześnie na wielu punktach rozległego frontu, jego dywizje rozpoczynały niespodziewane, ale głęboko przemyślane uderzenie, mając zawsze bardzo precyzyjne rozkazy i jasno określone punkty do zdobycia.
Dziś Marszałek Wasilewski pojawił się ponownie i to w Kaliningradzie, który zdobył 74 lata temu. Tym razem jako wielki statek – a właściwie statek – platforma regasyfikacyjna LNG w nowo oddanym do eksploatacji terminalu ciekłego gazu ziemnego.
Okazuje się, że idee dalekosiężnych, dobrze zaplanowanych operacji Wasilewskiego są wciąż żywe. Eksport gazu ziemnego jest dla obecnej Rosji sprawą kluczową, a nawet więcej – dla jej gospodarki sprawą życia i śmierci. Wobec czego każda konkurencja – a taką stał się rynek LNG, śledzony jest z największą uwagą. Od co najmniej dekady Rosja podejmuje działania żeby konkurencję LNG na rynkach światowych co najmniej zneutralizować (jeśli nie pokonać). Dotychczas rosyjski gaz rzucany był na rynek poprzez sieci rurociągów i strategia Gazpromu i rosyjskich gazowych ośrodków decyzyjnych polegała na precyzyjnym układaniu gazowych nitek, tak aby gaz rosyjski był albo bardzo atrakcyjną opcją dywersyfikacji (jak dla Europy Zachodniej w Nordstreamach I i II) albo jako jedyną alternatywą wobec eliminacji konkurencji w możliwościach przesyłowych (Polska, kraje Europy Centralno-Wschodniej i Ukraina). Rewolucja LNG i pojawienie się rynku dostaw za pomocą statków i terminali powoli przełamuje monopole rurociągów gazowych i pozwala na elastyczne dostawy gazu do morskich terminali i co jeszcze – znacznie bardziej dynamizuje i dywersyfikuje handel – teraz gaz można kupić u wielu dostawców i za chwilę dostarczyć go w dowolne miejsce (o ile jest terminal). Rola wielkich, długoterminowych kontraktów maleje i nawet wielcy producenci muszą zmienić strategie i odnaleźć się w świecie konkurencji. Rosja wbrew pozorom nie przespała rewolucji i bardzo aktywnie próbuje utrzymać swoją pozycję na rynku – co ma oczywiście efekt w silnym rozwijaniu rynku LNG. Rosja oczywiście LNG krytykuje i cały czas twierdzi, że będzie on droższy niż przesyłany gazociągami (ta forma handlu przedstawiana jest jako najtańsza i najbardziej bezpieczna – szczególnie jeśli klient podpisze wieloletni kontrakt), ale jednocześnie buduje (zbudowała już) własne terminale i zaczyna wysyłać własne statki z własnym LNG.
Pierwsze dni stycznia przyniosły więc (przynajmniej w rosyjskiej telewizji – u nas właściwie niezauważone) powtarzane często obrazki Prezydenta Putina na otwarciu nowego terminala w Kaliningradzie. – Obwód kaliningradzki stał się całkowicie autonomiczny i niezależny od Europy w sferze energetyki – powiedział Prezydent Rosji Władimir Putin podczas uroczystości otwarcia terminalu. Rosyjski opis sytuacyjny to konieczność zapewnienia niezależności (czyżby groziła jakaś wojna?), bo kaliningradzka enklawa jest przecież odcięta od samej Rosji właściwej i gaz na elektrownie i ogrzewanie był tłoczony poprzez rurociąg Mińsk – Wilno – Kowno – Kaliningrad (odnoga od Jamalu idącego dalej przez Polskę). Teraz w Kaliningradzie powstał terminal LNG – a właściwie jego specyficzny rodzaj w postaci statku terminala z urządzeniami regazyfikacyjnymi o tej dźwięcznej nazwie ”Marszałek Wasilewski” (w przeciwieństwie do polskiego terminalu LNG w Świnoujściu rozwiązanie w Kaliningradzie to nie port-terminal a statek -zbiornik, urządzenia przetłaczające, regazyfikator, stacjonarnie zacumowany i chroniony od sztormów kawałkiem specjalnego falochronu). Do tego statku będą podpływać transportery LNG i przeładowywać surowiec. Z tego statku już normalny gaz będzie tłoczony na ląd i do sieci albo może i podawać LNG w postaci skroplonej (np. dla transportu w cysternach na ciężarówkach), a całkowita przepustowość w ilości jak się ocenia 2,7 mld m3 rocznie – to więc całe dotychczasowe potrzeby obwodu-enklawy.
Statek – gwiazda rosyjskiego sektora energetycznego, zbudowany został co prawda w Korei (i to też z trudnościami, bo doszło do awarii w czasie budowy co opóźniło oddanie nowego terminala), a sam pierwszy gaz zapakowany został nie ze złoży rosyjskich, ale w Singapurze (statek płyną z Korei więc niecodziennie wziął gaz ze wschodu na zachód, nowe partie będą oczywiście dopływać już rosyjskiej północy LNG Gazpromu lub Novatek-a). Informacje w mediach rosyjskich podkreślają wielkie osiągniecie techniczne i polityczne – osiągnięto niezależność w dostawach energetycznych do Kaliningradu, a rosyjscy inżynierowie dokonali kolejnego cudu technologicznego dla obrony wysuniętej enklawy ojczyzny otoczonej drapieżną Europą. Patrząc jednak na samą nazwę terminalu statku – „Marszałek Wasilewski” widać, że strategia bynajmniej nie jest defensywna, ale jak to zwykle u Wasilewskiego bywa – raczej kompleksowego i koncentrycznego ataku (warto przeczytać bardzo dobrą książkę red. Maciążka „Stawka większa niż gaz”). Rosjanie oczywiście nie będą czekali spokojnie i bezradnie kiedy na rynkach europejskich (ale i dalekowschodnich) pojawi się LNG z innych kierunków (głównie USA). Rosyjskie LNG mają stanowić rynkową konkurencję i strategicznie planowane jest (i już podpisane) dostarczanie rosyjskiego LNG z Dalekiej Północy (np. Novatek Arctic 2 LNG i Yamal LNG) do wielkiego europejskiego portu/terminala w Zeebrugge w Belgii, a następnie szukanie klientów zarówno w Europie jak i na Dalekim Wschodzie. Z naszego krótkoterminowego podwórka – Kaliningrad może stać się miejscem gdzie pojawi się płynny LNG (w cysternach) o atrakcyjnej cenie z możliwością sprzedaży (lub nawet zalania rynku) w Polsce północno-wschodniej (i na pewno będzie tańszy niż LNG transportowany ze Świnoujścia). Połączenie rurociągiem i gaz z Rosji do Kaliningradu (przez Mińsk – Wilno – Kowno – Kaliningrad) wbrew zapowiedziom wcale nie przestał działać (http://www.gazprom.com/projects/mvkk/), w zależności od zapotrzebowania i możliwości eksportowych – Kaliningrad po prostu staje się konkurencją dla LNG w Świnoujściu (Polska) jaki i LNG na Litwie (Kłajpeda). Rosjanie bowiem nie zamierzają oddawać pola i przechodzić do defensywy – po prostu będą dawać gaz po atrakcyjnych cenach licząc, że konkurencja się wykończy.
Oczywiście dopóki konkurencja na rynku byłaby czysta i uczciwa – większa ilość gazu na rynku i więcej dostawców – pozytywnie wpływałoby na cenę i tworzyło presję na dostawców. Kluczowe staje się jednak utrzymanie tej prawdziwej konkurencji w ryzach i unikanie działania dumpingowego lub geostrategii w kierunku eliminacji lub osłabienia modelu biznesowego innych terminali. Polska musi pamiętać, że będzie musiała poruszać się w skomplikowanej układance konkurencji światowej, reguł wolnego handlu ale i konieczności strategicznego zapewniania bezpieczeństwa gazowego jak i opłacalności własnych terminali, ale też i minimalizacji ceny dla końcowych odbiorców. Tu potrzeba naprawdę holistycznego planowania i dobrej strategii – uczmy się też i pilnie obserwujmy …” Marszałka Wasilewskiego”
Autor. Konrad Świrski
Źródło: konradswirski.blog.tt.com.pl